Witajcie piękne istoty!
Jak się dzisiaj czujecie? Ja jestem lekko zmęczona, ponieważ wczoraj brałam udział w pokazach kosmetycznych i wróciłam do domu późno. Mimo, iż ja wyglądam dosyć niewyraźnie, to moje rzęsy – niezmiennie od czterech miesięcy – wyglądają FAN-TAS-TYCZ-NIE!
Wszystko za sprawą tuszu Lashcode. Nie przypuszczałam, że w dziedzinie maskary cokolwiek mnie zaskoczy a jednak… Lashcode zdecydowanie złamał kod do moich rzęs i zajął się nimi tak, jak żaden inny tusz wcześniej.
Po czterech miesiącach mogę powiedzieć o nim sporo. Na stronie internetowej Lashcode opisany jest szczegółowo i wnikliwie, ale czy naprawdę działa tak, jak zapewnia producent?
Oto, co znajdziecie w opisie Lashcode:
- tusz do rzęs ma je wydłużyć, pogrubić, precyzyjnie rozdzielić i zagęścić linię oka zapewniając efekt tzw. wachlarza rzęs
- Lashcode to jedyny tusz do rzęs, który działa jak odżywka wzmacniająca i ochraniająca rzęsy; szereg składników zawartych w maskarze dostaje się do wnętrza każdego włoska i wnika pod maleńkie łuski, nie tylko ochraniając rzęsy od zewnątrz, ale również wzmacniając i upiększając je od wewnątrz
- tusz do rzęs Lashcode zawiera ponadto wysokiej klasy składniki stymulujące cebulki do wzrostu; to sprawia, ze rzęsy nie tylko rosną w siłę, ale również wydłużają się delikatnie. Dzięki temu makijaż oka z dnia na dzień staje się piękniejszy i coraz bardziej doskonały
Tyle z teorii. Czy Lashcode działa na rzęsy tak, jak opisałam to wyżej?
Mówiąc szczerze byłam trochę sceptycznie nastawiona do tego. Myślałam, że to niemożliwe, aby tusz do rzęs robił to wszystko. Efekt przerósł jednak moje oczekiwania. Gdybym się z kimś założyła o działanie tej maskary, przegrałabym z kretesem. Poniżej opiszę wam działanie i zachowanie się tuszu na rzęsach zaraz po pierwszej aplikacji (pierwsze wrażenie), po miesiącu i po 4 miesiącach od otwarcia buteleczki.
Tusz do rzęs Lashcode – pierwsze wrażenie
Lashcode zamówiłam ze strony internetowej. Przyszedł szybko, zapakowany starannie i troskliwie. Piękne, monochromatyczne i eleganckie opakowanie urzekło mnie od pierwszej chwili, podobnie jak spiralka, którą natychmiast wydobyłam z buteleczki. Idealna, dobrze wyprofilowana szczoteczka, pokryta tuszem o satynowej formule. Miłe jest również to, ze Lashcode nie bryli się na spiralce i nie tworzy grudek, jak to bywa z niektórymi tuszami od razu po zakupie. W takich przypadkach muszę od razu myć spiralkę, jednak przy Lashcode nie musiałam tego robić.
Malowanie rzęs maskarą okazało się prawdziwa przyjemnością – szczoteczką Lashcode bardzo dobrze się pracuje – nie tworzy smug, grudek ani plam, a konsystencja tuszu pozwala na budowanie objętości i długości rzęs bez potrzeby nakładania drugiej warstwy. Tusz nie skleja rzęs, ładnie je rozdziela i chyba po raz pierwszy zrozumiałam co znaczy określenie „dociera do każdej rzęsy”. Miałam wrażenie, że moich rzęs nagle zrobiło się milion. Bardzo podoba mi się zarówno pudrowo – welwetowa i intensywnie czarna formuła tuszu, jak i precyzyjna spiralka, która sprawia, że makijaż staje się szybki i przyjemny.
Tusz do rzęs Lashcode – po miesiącu stosowania
Po miesiącu używania maskary Lashcode mogłam stwierdzić, ze moje rzęsy stały się przede wszystkim mocniejsze, przestały wypadać podczas tarcia i demakijażu, a tusz testowany w różnych warunkach atmosferycznych zawsze spisywał się świetnie, mimo że nie jest wodoodporny. Maskara Lashcode nie kruszy się, nie bryli na rzęsach, nie osypuje się z nich, a konsystencja po miesiącu nie zmieniła się wiele – tusz maluje tak samo jak wcześniej, z tą różnicą, ze moje rzęsy po miesiącu stały się silnie odżywione, więc wyglądają dużo ładniej po wytuszowaniu ich maskarą.
Tusz do rzęs Lashcode – po czterech miesiącach stosowania
Zaskoczyło mnie to, ze moje rzęsy nieco się wydłużyły, a ponieważ są teraz o wiele bardziej zdrowe i mocne, tusz jeszcze bardziej je intensyfikuje. Konsystencja maskary nadal jest na wysokim poziomie – mogłabym spokojnie używać go jeszcze kilka tygodni. Lashcode wciąż jest trwały, choć czuję że wydobywa się go już nieco mniej z buteleczki.
Tusz do rzęs Lashcode jest niezawodny od pierwszego aż do ostatniego dnia stosowania i zapewnia rzęsom piękny wygląd od wewnątrz (odżywia i regeneruje) i na zewnątrz (zapewnia perfekcyjny, śliczny makijaż rzęs).
Przyznam się wam, ze nie byłam jeszcze tak zachwycona żadną maskarą. Ten tusz do rzęs to totalny pozytyw i chyba długo żadna maskara nie zdetronizuje Lashcode. Poleca wszystkim – od nastolatek, które jeszcze nie bardzo wiedzą jak malować rzęsy aż po kobiety dojrzałe, które chcą dostarczyć maleńkim włoskom wokół oka składników silnie odżywiających i upiększających rzęsy.
to opakowanie wystarcza na 4 miesiące? tzn czy tusz nie wyschnie do tego czasu?/
Ja też miałam ten tusz nawet dłużej niż 4 miesiące i naprawdę caly czas tak samo malowal. o poprawie rzęs nie mam wiele do powiedzenia bo do niedawna używałam odżywki do rzęs i mam bardzo ładne , długie i mocne rzesy. Ale tusz polecam bo jest naprawde super… ten efekt w makijażu… perełka! <3
jaka mialas odzywkee
Nanolash
Natknelam się na kilka recenzji tego tuszu i wszystkie blogerki pisza o trwalosci tego produktu. Naprawdę cal dzien utrzymuje się na rzesach???ja nawet jak mam dobry ( czyli drogi) tusz to i tak muszę chociaz raz w ciagu dnia poprawic rzesy.
drogi nie zawsze oznacza dobry. zaliczyłam kilka porażek z drogimi i znanymi maskarami. Wiadomo, ze za cena stoi zazwyczaj jakość,ale nie zawsze tak jest. Ten kupiłam ze względu na skład i że działa jak odżywka i nie żałuje tego wydatku.
kiedy relacja z pokazów? 🙂
Najlepszy tusz jaki mialam!
gdzie mozna go kupic
google…
Dziewczyny które mają ten tusz- czy naprawdę jest tak dobry? dla mnie to spora kwota i nie chcę ryzykować.
Dla mnie też to niem ało kasy ale warto. Efekt jest meeega! Właściwie to nawet nie wiem, jak go opisac, z pewnością jest niezwykły i nie sądziłam, ze mam az tak ładne rzęsy i tak duzo:)
Przepięknie wydłuża, pogrubia rzęsy, ale ich nie skleja i podkręca – w końcu się dowiedziałam co to TAK NAPRAWDĘ znaczy efekt otwartego oka. Nie wiem jak z tymi właściwościami odżywczymi, bo używam od tygodnia, ale jestem zachwycona tym kosmetykiem ?
Spiralka jest idealna, bo nawet po nałożeniu kilku warstw rozdziela rzęsy i nie skleja ich.
na chwile obecna znalazlam swoj ulubiony tusz 🙂 polecam lashcoda wszystkim dziewczynom
Nie pamietam kiedy jakiś kosmetyk zrobił na mnie takie wrażenie i pisze to bez cienia przesady. To chyba najlepsza maskara na jaką do tej pory trafiłam.
mnie az tak nie zachwycil no ale jest niezly. wydluza ale nie jestem do konca zadowolona z efektu pogrubiania. ja tam lubie miec nozki pajaka 😀
o matko… a dla mnie właśnie najepsze w tym tuszu jest to że maksymalnie zwiększa objętość rzęs, ale ciągle wygląda to naturalnie.
po dokładnym wytuszowaniu rzeczywiście ma się wachlarz rzęs 🙂
są jeszcze jakieś inne tusze oprócz tego które działają jak odżywka do rzęs?? bo nie kojarze jakoś..
To nie jest odżywka na porost rzęs tylko maskara ze składnikami odżywczymi, więc odżywi i wzmocni, ale przede wszystkim ma świetnie malować i to właśnie robi
Musze go miec 🙂
Jestem zawsze bardzo sceptycznie nastawiona do takich nowości, ale przyznam, że Twoja recenzja zachęciła mnie do przetestowania. Inne blogerki również zachwalają ten produkt, więc chyba coś w tym jest 🙂
Rewelacyjny tusz! Nawet gdyby nie miał tych wszystkich składników odżywczych to i tak wart jest każdej ceny bo efekt powala z nóg 😉