Chyba każda z nas słyszała o marce Kallos. Są to niezwykle tanie i duże maski do włosów. Duże, bowiem opakowanie ma aż 1000 ml! Do wyboru mamy również opakowania 250ml, lecz zdecydowanie bardziej opłaca się wziąć większe. Co jeszcze warto wiedzieć? Kupicie je niemal na każdej stronie internetowej z kosmetykami, a także w drogeriach stacjonarnych. Przetestowałam dla Was kilka rodzajów Kallosów! Czy wybrałam najlepsze i podzielam fenomen tych masek? Przekonajcie się w dalszej części wpisu.
Dlaczego Kallos?
Właśnie z tych względów, które już wymieniłam. Stosunek ceny do jakości jest świetny! W dodatku maski są wydajne i starczają na bardzo długi okres czasu. Jeśli potrzymamy maskę przez krótki czas na głowie, to zadziała jak odżywka. Masek jest naprawdę dużo do wyboru i myślę, że każdy znajdzie coś dla siebie! Wszystkie maski mają dość krótki skład i podobną bazę składników. Wszystkie maski mają także podobną konsystencję – dość gęstą, „budyniową”. Co ciekawe, gdy któraś maska mi się nie sprawdziła to…wykorzystałam ją jako piankę do golenia. Zachęcam Was do tego samego!
Jak dzielimy maski Kallos?
Standardowo maski te dzielimy według równowagi PEH. Tak więc mamy:
- maski proteinowe – Keratin, Botox, Chocolate, Argan, Latte, Milk
- maski emolientowe – Banana, Blueberry, Algae, Color, Multivitamin
- maski humektantowe – Aloe, Honey
Jak widzicie spokojnie da się zachować równowagę PEH używając Kallosów. Najmniej mamy masek humektantowych i według mnie wypadają one najgorzej. Jednak proteinowe i emolientowe są rewelacyjne!
Moimi ulubieńcami są dwie maski emolientowe… Kallos Color i Kallos Blueberry! Dlaczego właśnie te?
Kallos Blueberry
Świetnie sprawdza się zarówno jako odżywka, jak i jako maska. Włosy po jej użyciu są lśniące, gładkie i nawilżone. W dodatku pięknie pachnie (choć nie tak intensywnie jak np.: banan). Dodatkowo maska ma świetny skład i ma w sobie dużo oleju z awokado (który działa nawilżająco).
Kallos Color
Genialna maska. Może nawet najlepsza? Producent na stronie mówi, że jest to maska do włosów farbowanych, ale nic bardziej mylnego – świetnie sprawdzi się również na naturalnych włosach! W swoim składzie nie ma silikonów, zatem możemy położyć ją na całej długości włosów, łącznie ze skalpem. Idealnie sprawdzi się również dla włosów kręconych i wysokoporowatych. W swoim składzie ma olej lniany oraz filtr UV. Efekt zastosowania? Włosy błyszczące, bardzo nawilżone (na co dzień mam dość suche włosy) i mięciutkie! Coś wspaniałego. Do czego jeszcze używam Kallos Color? Jest to odżywka baza, którą stosuje do laminowania włosów galaretką. Maski używam również do zmywania oleju. Jest to naprawdę wielofunkcyjna, maska i uważam, że to właśnie od niej można rozpocząć swoją przygodę z Kallosami.
Pamiętajcie, że to, co sprawdziło się u mnie, nie musi sprawdzić się u Was i na odwrót. Niemniej jednak uważam, że z racji na cenę, wielkość i wielofunkcyjność masek warto zainwestować i przekonać się na własnej skórze, czy Wasze włosy pokochają Kallosy, czy wręcz przeciwnie.
Mam nadzieję, że wpis okazał się dla Was przydatny. Dajcie znać, czy używacie Kallosów i czy podzielacie fenomen tych masek! Powiedzcie, który Kallos jest Waszym ulubionym.
Dodaj komentarz